środa, 28 maja 2014

Robert Kirkman/Jay Bonansinga - The Walking Dead. Narodziny gubernatora

   "Ręka, noga, mózg na ścianie". To zgrabne polskie porzekadło wręcz idealnie nadaje się do zobrazowania literackich Żywych trupów. Tony zwłok, które powinny spokojnie gnić pod ziemią, tutaj zalewają miasta, drogi, lasy i domostwa sprawiając, że wizja apokalipsy zombie nigdy nie była tak dosadnie przedstawiona.

  Nim jednak rozpocznę pisać o samej książce, chciałbym Wam powiedzieć, iż podszedłem do niej nie bacząc na serialową wersję. Jak wiadomo książkowa seria The Walking Dead zrodziła się później niż znany większości serial pod tym samym tytułem. I tutaj muszę przyznać jedną rzecz - serialu nie oglądałem. 
Tak, tak! Ja, znawca literatury grozy, lubujący się w każdym rodzaju horroru, czy to książkowego czy też kinowego, nie oglądałem tego serialowego dzieła, które zdążyło zaciągnąć przed telewizory setki milionów ludzi na całym świecie. Przez to jednak do książki mogłem podejść nie będąc "skażonym" przez serialową fabułę, dzięki czemu moja ocena tejże pozycji opiera się tylko i wyłącznie na jej czysto literackiej wizji.
   Pod względem fabularnym Narodziny gubernatora przenoszą nas na sam początek "epidemii". Poznajemy losy małej grupki znajomych, których nagłe pojawienie się zombie zmusiło do konieczności wyruszenia w drogę w poszukiwaniu bezpiecznej przystani. Akcja, rozpoczynająca się dosłownie kilka dni od chwili zarażeń, rzuca nas w wir chodzących truposzy, z którymi nasi bohaterowie muszą się mierzyć na każdym kroku. Żeby nie było zbyt nudno, zostali oni obdarzeni totalnie skrajnymi charakterami i wyglądem (oczywiście bohaterowie, nie zombie;)). Mamy więc w zestawie, otyłego (lekko mówiąc) człowieka o towarzyskiej duszy, osiłka - wodza i przewodnika grupy oraz jego brata, suchego, chorowitego mięczaka. Do tego dochodzi religijny (aż nazbyt) cichy i zamknięty w sobie osobnik oraz mała dziewczynka, która dusi w sobie traumę związaną z całą sytuacją. Oczywiście, oprócz głównych bohaterów, dane nam będzie poznać cała plejadę innych, przypadkowo napotykanych osób. Głównie jednak nasi herosi będą mieli za towarzystwo hordy nieumarłych łaknących ich soczystego mięsa. 

   Styl pisarski autorów jest naprawdę dobry. Do napisania tejże książki podeszli bez żadnych kompromisów, oddając nam w ręce wartką akcję okraszoną odpowiednim czarnym humorem i całą masą przekleństw podaną w bardzo prosty acz dosadny sposób. 

   Czy jednak The Walking Dead to książka tylko i wyłącznie o zabijaniu żywych trupów? Absolutnie. Jest to powieść, która uderza w nas apokaliptyczną wizją świata ogarniętego chaosem, w którym żadne miejsce nie jest bezpieczne. My, jako czytelnicy, musimy wczuć się w sytuację naszych bohaterów, którzy na każdym kroku mierzą się ze swoimi słabościami starając się przetrwać każdą kolejną godzinę. Ponadto dochodzi nadzieja - w jednych rosnąca z każdym przeżytym dniem, w innych gasnąca niczym ogarek świecy na myśl, że nie ma żadnego ratunku, a los każdego jest przesądzony.

  The Walking Dead. Narodziny gubernatora to książka, która w bezkompromisowy sposób ukazuje świat pogrążony w chaosie, gdzie walka o przetrwanie oznacza liczne wyrzeczenia i konieczność stawienia czoła nieznanemu. To opowieść o odwadze i poświęceniu, która zapada w pamięć niczym dobry, kasowy film akcji.

Ocena: 8-/10

The Walking Dead. Narodziny gubernatora
Wyd. SQN (214)
Liczba stron: 334
The Walking Dead. Żywe Trupy. Narodziny Gubernatora [Robert Kirkman, Jay Bonansinga]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

Za udostępnienie książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu SQN

22 komentarze:

  1. Książka dobra, serial też choć znacząco się od siebie różnią ;D pozostał tylko komiks no mojej zombiakowej liście :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komiksu również do tej pory nie przeglądnąłem, ale to się zmieni :)

      Usuń
  2. ciekawy post

    Zapraszam serdecznie do mnie na nowa notkę,
    tym razem coś o moim mż
    http://iamemilia.blogspot.com/2014/05/stylazacja-mojego-meza-1.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka jak zwykle nie dla mnie, choć teraz, po lekturze "Wieczerzy" która niemal zabiła moją wrażliwą duszę, jestem skłonna i po to sięgnąć ;) Świetna okładka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zrobiłaś już krok ku bardziej ponurej literaturze :) Czekam, aż sięgniesz po jakiś rasowy horror :>

      Usuń
  4. Teraz nie, ale może kiedyś ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Biorąc pod uwagę, że oglądam serial, mogłabym tę książkę odebrać zupełnie inaczej przez pryzmat telewizyjnego TWD. Póki co do Walking Dead czuję lekką niechęć z powodu słabego 4 sezonu, ale kiedyś, jak mi zabraknie serialu, może w końcu zabiorę się za komiksy - no i książkę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie cieszę się z tego, że nie oglądałem, tylko najpierw przeczytałem. Dzięki temu miałem klarowny obraz i nie patrzyłem na książkę przez pryzmat serialu :)

      Usuń
  6. Przeczytałabym, ale boję się, że będzie nużąca i ani trochę wciągająca, podobnie jak Apokalipsa Z. Nie powinnam porównywać, to głupie. Przecież to zupełnie inni autorzy. No ale tematyka zombie, więc porównuję. I chce mi się bardzo spróbować, ale nie chcę już tracić czasu. Apokalipsa Z okrutnie mnie zniechęciła. W horrorach jest tak, że każdy jednak o czym innym, a jeśli już jest o zombie, to nie ma co spodziewać się rewelacji. Mało straszne ;) Dlatego waham się bardzo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Apokalipsy Z" jeszcze nie czytałem, więc raczej nie pomogę Ci w podjęciu decyzji. Co do samego TWD to słyszałem różnorakie opinie, niemniej jednak mi się podobało. Fakt, że może to przez to, że praktycznie większość książek, które czytam to horrory, no ale cóż mogę rzec. Jak nie spróbujesz to się nie przekonasz ;)

      Usuń
  7. Na książkę stricte o zombiakach się raczej nie skuszę ;)
    Ciekawa recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Oglądam serial, zachwycam się (choć czasem zastanawiam się, czym), a Gubernator był postacią, która mnie intrygowała. Despota z Woodsbury miał przecież przeszłość, skrywaną, wyłaniającą się powoli. Zrobiłam sobie z niego w pewnym momencie główną postać serialu i chętnie dowiem się o nim czegoś więcej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie nie pozostaje mi nic innego jak zachęcić do zagłębienia się w treść książki :)

      Usuń
  9. Trafiłam do Ciebie przypadkiem - Wielkim Przypadkiem:) Choć nie lubię (boję się) horrorów, znalazłam kilka perełek (jak Anathema), które mnie tutaj pewnie na dłużnej zatrzymają:) Poza tym Twój opis siebie samego bardzo mi się spodobał - uważam, że jest tam spora doza szczerości - i to się podoba! A i UR nie jest czymś abstrakcyjnym:)! Pozdrawiam Gosia (z: zielono mi - http://zielonomi939.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam, ale w innej okładce :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytam i czytam i zastanawiam się - lepsze są wampiry czy zombi :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jedno i drugie, podane w odpowiedni sposób, może się podobać :)

      Usuń
    2. Ubolewam, że wampiry tak nisko upadły w powieściach młodzieżowych. A z drugiej strony kto by pokochał zombi, chyba drugie pokręcone zombi ? :P

      Usuń
  12. Po przeczytaniu książki możesz sięgnąć po serial. Jest naprawdę genialny, chociaż faktycznie trzeba posiadać zamiłowanie do tego typu dzieł. Film odbiega co raz bardziej od komiksu, ale wydaje mi się ze to na plus, nie lubie całkowitego kopiowania. Miewa dlugie i nudne momenty, ale są też takie które powodują wewnętrzną prośbę aby kolejny odcinek pojawił się szybciej :)

    OdpowiedzUsuń