W końcu nadszedł czas, ażeby napisać kilka słów o tym potwornym gniocie. Ups! Czyżbym już na początku zdradził, że recenzowana powieść to okropny badziew? No błagam! Nie bądźcie źli! Chyba nie myślicie, że książka z taką okładką może obronić się zawartością?
Recenzję pozwolę sobie zacząć nie od klawego akapitu mającego zachęcić do lektury książki, nie od streszczenia fabuły, a od pierwszego hejtu, który wyleję na tłumaczkę.
Tunel to tytuł, który za cholerę nie pasuje do tej powieści. Jeżeli zostałby przetłumaczony zgodnie z oryginałem (Worm) to taki np. Robal byłby tytułem nie tylko wiernym, ale im o wiele bardziej sensownym. Tymczasem czytelnik dostaje w ręce Tunel, który z tunelami nie ma prawie nic wspólnego. Prawdę powiedziawszy na blisko dwieście stron akcja w owym "tunelu" (czyli, konkretniej rzecz ujmując, w miejskiej kanalizacji) dzieje się raptem na jakichś dziesięciu i jest mega lakoniczna, pozostawiając odbiorcę ze zadziwieniem na twarzy i myślami pokroju "I to już? Tylko tyle?"
Z pewnością zdążyliście również zauważyć groźny nagłówek tejże poręcznej książeczki, wieszczący, iż mamy do czynienia z horrorem z prawdziwego zdarzenia.
Jeżeli rzeczona książka jest horrorem, to ja z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem fanem Zmierzchu, a Kristen Stewart jest najwspanialszą aktorką na świecie. Prawda jest jednak, jak śmiało można zauważyć, "odrobinę" inna. Tunel w żadnym wypadku nie zasługuje na miano horroru. To coś koło horroru nawet nie stało. Twór H.A. Knight'a to po prostu trochę podrasowany thriller sensacyjny.
Fabuła, najprościej rzecz ujmując, opiera się na eksperymencie biologicznym, w wyniku którego powstała nowa odmiana robaka-ludzkiego pasożyta, której terroryści chcą użyć do zagłady angielskiego pospólstwa (#rasizmmocno).
jednowymiarowi. No proszę Was - główny hiroł to detektyw-alkoholik po ciężkich życiowych przejściach. Ile razy w historii literatury mieliśmy do czynienia z czymś takim? Tysiące razy! Tysiące razy czytaliśmy o zapijaczonych gębach starzejących się, podmiejskich Szerloków Holmsów, a Knight w swej powieści tylko powielił ten schemat.

Co prawda doktorka z Tunelu nie wyglądała tak jak laska ze zdjęcia obok, ale że akurat znalazłem w necie foto przyzwoitej dziewoi w "mundurku" lekarskim w dodatku trzymającej w ręku niezłego łiskacza, to pomyślałem, że pewno tak mogłaby wyglądać idealna wybranka serca naszego detektywa
O innych bohaterach, czy to pozytywnych, czy to negatywnych, nie ma co się rozpisywać. Mamy tutaj bogatą paletę absolutnie bezpłciowych ludzi - wielkiego i głupiego jak but Murzyna-gwałciciela, Araba-rasistę, Hindusa - lekarza i debila w jednym oraz zagubioną w nowym otoczeniu małą, idiotyczną Amerykankę. Mix doskonały.
Główny wątek fabularny już Wam nieco przybliżyłem jednak wypadałoby napisać o nim trochę więcej. Na dobrą sprawę pomysł z terroryzmem w postaci broni biologicznej w formie przerośniętych tasiemców jest całkiem niezły. Niezły, bo realny. Tyle tylko, że H.A. Knight oczywiście spieprzył swoją wizję obdarzając nas, co tu dużo mówić, idiotycznym rozwinięciem każdego wątku powieści. Co najmniej, jakby był młodszym, niedorozwiniętym bratem Midasa, który czego się nie tknie, to wszytko zamienia w gówno. Ot, taka prawda.
Rzeczona "akcja w tunelu", o której wspomniałem na początku, jest niedorobiona. Krwawa, tajemnicza, zapowiada się nieźle i......BUCH! Koniec! Raz, dosłownie RAZ zostajemy przez narratora obdarowani widokiem wielkiego, kilkumetrowego robala, który w wyniku różnych przypadkowych sytuacji dostał się z żołądka pewnego Anglika wprost w ścieki śmierdzące anglosaskim kałem, po czym akcja tak po prostu się kończy. Daję słowo, że ów wielki robal to jedyna paranormalna rzecz która sprawia, że Tunel można sygnować jako horror.
Dwie strony akcji, a pieprzenia o horrorze cała masa.
Wydawałoby się, że ta powieść nie ma żadnych plusów. Ale ma. Szkoda tylko, że na samym, samiutkim końcu. Chodzi mi oczywiście o zakończenie, które wcale nie kończy się happy-endem. Szczerze mówiąc, to tych ostatnich kilka stron czytało mi się całkiem przyjemnie i to do tego stopnia, że przez krótką chwilę uwierzyłem, że umysł H.A. Knight'a jest w stanie spłodzić coś sensownego. Niestety później przypomniałem sobie resztę książki i przestałem na sprawę spoglądać przez różowe okulary.
Tunel to gniot, który oczywiście znajdzie się tam, gdzie się znaleźć powinien. Nie ma usprawiedliwienia na to, co zostało w tej powieści zaserwowane czytelnikom. Podobnie jak inne "dzieła" z Hall of Shame, Tunel znajdzie uznanie (?) jedynie w kręgach osób lubujących się w starym, tanim horrorze klasy B.
______________________________________________________________________________
Tunel
Wyd. Phantom Press (1991)
Liczba stron: 190